sobota, 19 października 2013

Makijażowo

Makijażowo again, tym razem do wygrania kosmetyki Hean.
Znowu wish me luck! :)

Post:
http://makijazzowo.blogspot.com/2013/10/rozdanie-kosmetykow-hean.html

Biorę udział w konkursie u Makijażowo

W związku z komentarzem u Makijazowo udostepniam post :)
Wish me luck!

http://makijazzowo.blogspot.com/2013/09/konkurs-rozdanie-rocznicowe.html


sobota, 3 marca 2012

...

Nadal wszystko mam niepoukładane. Melancholia drąży coraz bardziej. Na dodatek... sama jestem. Sama w tym wszystkim. Nie potrafię nikogo znaleźć, odnaleźć, w tym całym bałaganie. Najgorsze są w tym momencie moje uczucia. Albo... albo ich brak. Nie potrafię wrócić do tego, co było, bo cały czas boli mnie to co zostało zrobione, te straty, które zostały poczynione. Boli mnie to jak cholera. I cały czas patrzę na Ciebie przez pryzmat tamtych wydarzeń. Nie wiem, co to będzie. Nie wiem, jak to będzie. Póki co- poker heart.


Miłego.

środa, 22 lutego 2012

melancholia.

     Dopadła mnie dzisiaj jakaś niezrozumiała nostalgia. Zeszłam na dół, wzięłam łyk powietrza (dziwnie smakowało- inaczej. Inny ma smak, jak się je samotnie pije) , rozejrzałam się wokół i napadła na mnie ta pieprzona melancholia. Takie miewam okresy, niezrozumiałe. Przez ostatnie cztery miesiące nie miewałam ich wcale, w sumie nie wiem, może była to Twoja zasługa.
     To taki okres, jakoś depresyjnie przygnębiający, zmuszający do refleksji na wiele tematów (przeważnie dotyczących tego, co się wewnątrz dzieje), ale w gruncie rzeczy nie jakoś dołujący. To nie dół, dołek, dziura, cholera wie jeszcze co, ale to taki jakby ogranicznik. Ogranicznik prędkości.
     Wkurza mnie to, że dopadła mnie ona właśnie teraz, kiedy ja nie mam już ochoty się nad niczym zastanawiać. Chcę po prostu oddychać, pójść do przodu, nie oglądać się za siebie. Najwidoczniej będę się z nią musiała jeszcze tylko trochę przemęczyć. Do przyjścia jako takiej wiosny zapewne. Wtedy żadna przyziemna sprawa nie będzie mnie w stanie złamać.
     To takie piękne, kurcze. Czekam na to, jak na zbawienie. Wiatr we włosach, na ustach i policzkach, ciepły, lekko otulający, jak ramiona ukochanego mężczyzny. Śpiewający gdzieś w konarach drzew na których zdążyły już porozkwitać pąki kwiatowe, radosne, uśmiechnięte pączki. Pączuni. Słońce na ramionach, palcach u rąk, piersiach, kochane, cudowne, czułe wiosenne słońce... Krople wiosennego deszczu na łydkach, na pośladkach, cudowne pieśni budzącej się do życia przyrody w uszach... Tego mi brakuje, jak cholera. Całymi dniami będę przesiadywać pod domem i będę mogła napawać się tą wiosenną radością. Nie lubię tego tekstu, jest oklepany i żałosny... ale muszę go użyć: Zimo- wypierdalaj.

     Nie wiem, co mam w sercu. Za każdym razem, kiedy próbuję to przeanalizować na chłodno- chce mi się autentycznie ryczeć. Jak próbuję to zaakceptować, jakoś to sobie wytłumaczyć- nie mogę. Nie mogę wybaczyć Ci tego, co zrobiłeś, co napisałeś. Nie potrafię.
Chociaż... w sumie... czy to teraz ma jakieś znaczenie?

Krystyna odpowiada- BMRRRRRNIOOOOW. Znowu ma ruję. Echs... ;)
hawa najs iwnin. ;)

wtorek, 21 lutego 2012

rozliczenie.

Dorarło do mnie przed chwilą, że to już ostatecznie. Cóż. Trzeba wytrzeć rozmazany makijaż i wziąć do ręki jakiś alkohol. Tyle myśli kłębi mi się w głowie... i jak nigdy nie byłeś, tak... tak i nie jesteś osobą, która da mi wsparcie. Muszę się rozliczyć, żeby z czystym sercem zamknąć ten przykry dla mnie rozdział.
     Były momenty szczęścia. Wiele ich było. Nie wiem absolutnie, z czego wynikały. Było mi po prostu dobrze. Były momenty, w których dziękowałam przeznaczeniu, że pchnęło Cię na moją drogę, że wykrzykiwałam jak bardzo Cię kocham i jak to nie będę potrafiła bez Ciebie żyć. Były takie, w których cieszyło mnie nawet to, że mnie brzydko nazywasz, źle traktujesz, cieszyło mnie to, bo po każdej burzy czułam, że uczucie jest silniejsze. Wiedziałam, że wrócimy nad tym do porządku dziennego. Bo na tym to polega. Nie zawsze jest i nie zawsze może być kolorowo. Są chwile słabości, zwątpienia, złości i rozżalenia. Ale sądziłam, że tkwimy w tym razem, po uszy. Że to nie dotyczy tylko mnie, że ja sama w tym nie jestem. Że nie robię z siebie kolejny raz kretynki. Cieszyło mnie Twoje szczęście, każdy uśmiech dodawał siły i wiary na nadchodzące sztormy. Przetrzymamy to. Tak sądziłam.
     Były również momenty w których totalnie o mnie zapominałeś. Wiele ich było. Nie wiem, czy wstydziłeś się mnie, czy po prostu takie zachowanie weszło Ci w krew. Nie wiem, czy po prostu zasługiwałam sobie na ignorowanie moich potrzeb, starań, uczuć, moich odczuć, tego, co mam Ci do powiedzenia. Nie wiem. Bardzo możliwe, że nie byłam kimś dobrym. Dla Ciebie. Że jestem złą osobą, mogę czynić tylko zniszczenia, że sama w sobie jestem destrukcyjna, że nie zasługiwałam nawet na odrobinę szczerej czułości. Że serca nie mam, że jestem chora, popieprzona, że wszystko, co mówię i czuję jest złe, nieprawdziwe, nie mogłam tego czuć, bo to nie istniało. Może masz rację. Może nie zasługiwałam na nic. Może powinnam już zawsze być sama, bo nie potrafię w żaden sposób wyegzekwować dla siebie odrobiny miłości, od nikogo.
     Dałeś mi dużo szczęścia, ale jeszcze więcej cierpienia.
     Chciałabym, abyś zawsze już był zadowolony ze swojej decyzji, abyś na zawsze był szczęśliwy. Widocznie byłam po prostu przeszkodą, którą musiałeś pokonać w drodze do szczęścia. Życzę Ci dużo uśmiechu. Wiesz dobrze, jaki Twój uśmiech jest cudowny. Miłości Ci życzę. Ode mnie jej widocznie nie dostawałeś, skoro nie potrafiłeś jej oddać. Zrozumienia życzę. Jak najwięcej. Obyś nigdy już nie trafił na taką sukę. Na same dobre trafiaj. Zasługujesz na szczęście. Na wszystko, co najlepsze. I tego chcę dla Ciebie. Tego tylko pragnę. Może nawet nie dla Ciebie, dla siebie.


Dosyć roztkliwiania się, nie mogę sobie na to pozwolić. Zaczynam w życiu nowy etap. Wszystko na nowo, na czysto. Nie mogę się rozczulać nad tym, przez co tak cierpiałam. Kto powiedział, że nie można przestać kochać w jeden dzień? Grubo się mylił. Jak trzeba, to można. To wszystko można wtedy. Góry przenosić.
Have a nice day.



Droga nie była tak długa, jak się zdawało. Teraz już widzę, gdzie się skończyła.

poniedziałek, 20 lutego 2012

betrayal

     Będąc z Tobą, przez cały ten czas... ja Ciebie usprawiedliwiałam. Ja Ciebie usprawiedliwiałam, bo kochałam. I każdy powiedział, każdy, każdy i ze stu ich było, że nie powinnam z Tobą być. Że skoro raz zrobiłeś mi krzywdę, to skrzywdzisz znowu. I tak było. Za każdym razem. I za każdym razem wybaczałam, bo podobno głupia jestem, bo młoda podobno. Za każdym razem ten sam argument. Tak naprawdę- brak argumentu. To Twoja karta. To Twój as, którym tak się szczycisz. Och, jaki pusty. Jaki bez znaczenia. I za każdym razem to widziałam.
     Serce wszakże znane jest z głupoty, moje jakoś szczególnie. Każdy się mylił, każdy chciał źle, może zazdro... może zazdrościł? Jak to ohydnie brzmiało. A ja już sama, skołowana,
- Zostaw go
Sama nie wiem, co robić,
- Odejdź od niego
Kręcę się, jak gówno w przeręblu,
- Nie powinnaś z nim być

     Chrzańcie się.
     A teraz dostałam. Pięknie dostałam. Po ryju dostałam pięknie, sowicie, SOWICIE. Teraz akurat.
Nie umiałam nawet przemówić do Ciebie racjonalnymi argumentami, od razu obrzuciłeś mnie złością, gniewem, agresją. Od razu, bo podobno głupia jestem, bo młoda podobno. Pomimo, że ... że koń, jaki jest? Każdy widzi. Ale nie. Ty widziałeś tam małpkę. Może... może w sumie, nie, nie widziałeś. Chciałeś mi wmówić, że widziałeś.
     I nawet te głupie gwiazdy. Co ja widzę? Gwiazdy, które miały dla mnie być, moimi miały być, o mnie, ja na nich siedziałam. Podobno.



Podobno.
Bo ona, za mną, miny stroiła. A Ty leć. Leć, boś Ty głupi.


     I nigdy nie usłyszałam, że Ci mnie brakuje. Nigdy nie odczułam tego nawet. Nawet, jak się całą wieczność nie widzieliśmy. A ona o tym wie. Wiedziała. Bo wszystko nade mną, w tej jebanej hierarchii, smoków, elfów, księżniczek, druidów, portali randkowych, społecznościowych, WSZYSTKO nade mną. Na samym końcu, ja, szara. Nie mała, ale w swojej wielkości jak bardzo bezkształtna. Jak bardzo nijaka. Jak bardzo taka, której nie kochasz. Nie kochałeś. I bez skrupułów oszukaleś. Bo... bo podobno głupia jestem, bo młoda podobno.

     Ja wolę tak, niż w ramionach innych. Ja wolę w tej formie, wyżalić się, uwolnić poglądy i może... może ktoś z czytelników wysłucha i pocieszy, skoro Ty nie potrafiłeś.
Żegnam Was, wszystkich. Na dziś wystarczy, ale będę regularna. Coś we mnie pękło dziś i dziś dowiedziałam się, kim tak naprawdę jestem, na czym mi zależy, na czym już... niestety... nie.
Puszczam wolno. Kocham, to puszczam. Leć. Nie masz duszy takiej, charakteru takiego, żeby być wiernym. Ja rozumiem. I pozwalam Ci odejść. Żebyś się, żebyś... Żebyś się już więcej męczyć nie musiał.


Dobranoc, bambaryłki.
Drapię tego kota po uchu, a on i tak gryzie. SSssssuka. ;)



sobota, 6 listopada 2010

Siedząc w domu nie potrafię uzmysłowić sobie tego, że żyję w czasie teraźniejszym. Nie potrafię również po prostu wziąć siebie w ręce i wepchnąć na ostatnią kartkę mojego brudnopisu, który sam pisze swoją historię. Wstałam z łóżka z uczuciem kaca duchowego, podeszłam do okna, przyjrzałam się wszystkiemu dokładnie i gorzko zapłakałam. Codzień to samo, codzień w tej samej ilości, oszaleć można. Człowiek kręci się wokół jednej sprawy, która dała mu najwięcej cierpienia i kręci się, i kręci. I nie potrafi odejść. Siadłam na podłodze, rękami objęłam kolana i przytuliłam je do siebie. Zaczęłam zastanawiać się, od którego momentu mogę o sobie powiedzieć, że jestem masochistką, a do którego po prostu cierpiącą zmorą. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Pewnie dlatego, że taka granica nigdy nie istniała, co najwyżej w mojej głowie- po to tylko, żeby się usprawiedliwić. Idiotka. Położyłam dłonie na ścianie i do dzisiaj nie potrafię określić celu tego zabiegu. Ja się wypaliłam kochanie. Ja się zwyczajnie wypalilam, jak ta szluga, która zaczyna już parzyć mnie w palce. Boli mnie każdy najmniejszy atom w ciele. Każdy neuron, synapsa, każdy dendryt i ... i coś, czego w moim ciele nie ma. Wstanę, pójdę może pod prysznic. Jeżeli nie potrafię sama usunąć tego ze swojego ciała- może woda to zmyje. Zaiste gdybym usunęła to sama- pewnie już bym nie żyła, natura bywa okrutna.

 klik